poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Folkowa Krucjata w Łodzi


W piątek 10.04.2015r mimo przeszkód i w okrojonym składzie odbył się koncert w ramach "Folk Metal Crusade 2015".
Warto podkreślić profesjonalizm agencji Heart of Rock, która stanęła na wysokości zadania i znalazła zastępstwo dla zamkniętego dwa dni przed imprezą klubu Luka. Niestety na tym nie skończyły się niespodzianki - na kilka godzin przed rozpoczęciem Valkenrag odwołał swój udział z powodu choroby perkusisty - muszę przyznać, że byłem odrobinę rozczarowany tym faktem bo chciałem zobaczyć "polskiego Amon Amarth" w akcji ;) Miłym gestem było krótkie wystąpienie wokalisty z usprawiedliwieniem i przeprosinami - doceniam.
Od razu zaznaczę, że z braku czasu, nie sprawdzałem za bardzo zespołów mających wystąpić na FMC ;)

"Krucjatę Folkową" rozpoczął zespół z folkiem nie mający nic wspólnego. Łódzka formacja Hybris grająca thrash metal, z wizerunkiem scenicznym à la "wczesna Metallica" nijak nie wpasowała mi się w klimaty bądź co bądź "ludowe". Chłopaki próbowali ratować sytuację wykonując cover utworu "Vodka" Korpiklaani jako "specjalną niespodziankę" - pewnie wielu się podobało - mnie nie porwało. Ale doceniam chęci i starania. 2/10

Następnie wystąpił, pochodzący z Lublina, Black Velvet Band. Zespół zdecydowanie do tańca nie do różańca. Od samego początku chłopaki stworzyli specyficzny klimat - czasem spokojny, odrobinę refleksyjny, czasem żartobliwy, wręcz czasem lekko karczemny. Muzycznie folku w instrumentach było mało - wstęp do pierwszego utworu zagrany na bębenkach, później nastrój budowała fuzja gitary elektrycznej z akustyczną oraz świetny wokal. In minus mógłbym policzyć jedynie brak wokalistko-skrzypaczki, którą można usłyszeć w utworach dostępnych, w sieci. 8/10

Po BVB przyszła kolej Netherfell. Zaskoczenie - i to raczej na minus niż na plus. Spodziewałem się raczej melodyjnego death metalu w stylu Eluveitie - dostałem metalcore wymieszany z odrobiną folku - nie do końca podoba mi się taka mieszanka (nie to żebym jakoś bardzo nie lubił metalcore'u). Za metalcorem przemawiał zarówno styl grania, agresywny wokal jak i wizerunek sceniczny, folk natomiast stanowiła w głównej mierze śpiewająca oraz grająca na skrzypcach i fletach Adrianna - reszta instrumentów była puszczana z playbacku (z niewiadomych mi przyczyn zabrakło na koncercie dudziarza). Wzmianka o Eluveitie bynajmniej nie była przypadkowa - zespół we współpracy z wokalistą Heathen Foray zmasakrował dwukrotnie kawałek "Luxtos" - najbardziej rażące były rozjeżdżające się wokale (prawdopodobnie osoby pod sceną tego nie słyszały :P ). Oklaski natomiast należą się wokaliście, który dwoił się i troił żeby rozgrzać publikę - kilka razy samemu rzucając się w młynek pod sceną ;) Ostatecznie jednak nie było znowuż tak źle ale dupska też mi nie urwało ;P 4/10

Gwiazdą wieczoru był austriacki Heathen Foray. Solidny melodyjny viking metal - energiczny set, dobry kontakt z publiką. Odbiór troszkę psuły stanowczo zbyt częste przebicia i odrobinę zbyt głośne wysokie tony jednak ogólnie całkiem spoko. 6/10


Podsumowując: Przyzwoity koncert, za przyzwoitą cenę - 15zł za 4 zespoły - było warto! ;) 

P.S.: Czy tylko mi wokalista Heathen Foray przypomina Joakim Brodéna z Sabatona? :P