Już za niespełna dwa tygodnie rusza druga część Folk Metal Crusade.
Wszystkie znaki na niebie i na ziemi mówią mi, że dane mi będzie zawitać
do Łodzi na przedostatni koncert na trasie :)
Line-up jesiennej edycji zapowiada się zdecydowanie lepiej niż części pierwszej, o odczuciach z której możecie przeczytać TU.
Headlinerami części drugiej FMC2015 jest rosyjski zespół GRAI (ros. ГРАЙ) oraz Netherfell.
Tego pierwszego fanom folk metalu raczej nie trzeba przedstawiać (w
moim rankingu zajmuje miejsce w ścisłej czołówce ;), ale dla
przypomnienia:
Netherfell wprawdzie ostatnim razem nie nie urzekł zbytnio ale i tak jestem ciekaw czy coś się u nich zmieniło (na lepsze) przez ostatnie pół roku ;)
W roli supportów wystąpią: Othalan - miodnie zapowiadający się, klimatyczny folk metal z damsko-męskim wokalem, do obczajenia na bandcampie.
Diaboł Boruta - folkowy rock z ciekawym, mocnym, męskim wokalem
Kryvoda - melodyjny death metal skąpany w folkowym sosie
Nastąpiły delikatne zmiany w moim raczkującym blogowaniu...
otóż od teraz można znaleźć mnie na TUMBLR ! :)
Blogspot pozostanie na zasadzie archiwum postów, jednak pojawiać się będą z lekkim opóźnieniem w stosunku to "tumbra".
Stało się - w tym roku po raz pierwszy wybrałem się na Przystanek Woodstock. Wiedziony wizją znakomitych występów Eluveitie i Flogging Molly przybyłem na ostatni dzień festiwalu…
Zmysł
mnie nie mylił ;) Krótko mówiąc - na Woodstocku nagłośnienie jest
wyborne, zespoły dały z siebie wszystko a i technicy nie są w ciemię
bici ;)
Flogging Molly dane mi było usłyszeć po raz
pierwszy na żywo - zostałem rozłożony na łopatki. Naprawdę zajebisty
koncert. Set zróżnicowany - można było “potańczyć” przy skocznych
kawałkach z irlandzkim przytupem…
…jak i pobujać się (odpoczywając) przy bardziej spokojnych, odrobinę
melancholijnych melodiach.
Do tego kontakt z rzednącą już publiką (występ rozpoczął się po 1 w
nocy) wzorowy :) Zdecydowanie jeden z najlepszych występów na tego
rocznym Przystanku (również wg. znajomych, którzy byli tam cały czas) :)
Na Eluveitie byłem w zeszłym roku na koncercie klubowym więc
zaskoczenia nie było - koncert bardzo dobry, set treściwy, brakło kilku
lubianych przeze mnie kawałków, chociażby Quoth The Raven czy The Silver Sister, no ale wiadomo, festiwal - nie można mieć wszystkiego. Poza tym nie mam się w sumie do czego przyczepić ;)
Ponadto zobaczyłem jeszcze:
Końcówkę Proletaryatu, z którego zapamiętałem tylko “Nie! Kurwa, nie!” ;P Black Label Society - koncert średni. Nie porwał mnie w żaden sposób. Kilkuminutowa solówka Zakka mnie bardziej znudziła niż zachwyciła… Shaggiego, na którym zostałem bo nie chciało mi się iść na małą scenę, na Oberschlesien,
który jak się dowiedziałem dopiero po powrocie do domu, został
odwołany. Kudłacz porwał tłum. Mi natomiast jego show kojarzyło się ze
Stachurskym (czy czymś w tym stylu)…
Przystanek Woodstock
budzi we mnie mieszane uczucia - z jednej strony świetne koncerty,
zarówno od strony technicznej jak i artystycznej, a z drugiej cała
festiwalowa otoczka, która nie każdemu może przypaść do gustu. Mi raczej
nie przypadła (więc troszkę ponarzekam ;).
W kontekście festiwalu
ciągle się słyszy o ekologii - do której w opozycji stoją walające się
wszędzie śmieci. Chyba tylko niewielkiej liczbie osób chce się po sobie
sprzątać na polu namiotowym, reszta wręcz sra pod siebie, przez co
niemal cały teren wygląda jak wysypisko śmieci. A nad tym wszystkim
góruje wielki napis Greenpeace…
Spora część uczestników chodzi
najebana, niektórzy już nawet nie chodzą tylko leżą gdzie popadnie,
dając pożywkę przeciwnikom Owsiaka. Domyślam się tylko, że to właśnie
ci, którzy przyjechali na Woodstock dla “klimatu a nie koncertów”…
O
ile na pijanych woodstockowiczów mógłbym przymknąć oko, o tyle na tonę
śmieci, jako student ochrony środowiska, już tak średnio i jeśli tak
wygląda “Najpiękniejszy Festiwal Świata” to boje się nawet pomyśleć jaki
jest ten najbrzydszy…
Mimo wszystko na Przystanek pewnie kiedyś wrócę - jak znów zawita kapela, która potencjalnie może urwać mi dupsko ;)